Książkowe Zacisze
Witaj na blogu drogi czytelniku. Jeżeli jesteś tu nowy, to chcielibyśmy żebyś został z nami na dłużej.

MOJA LADY JANE



LISTOCENZJA z rodziny magicznych #nierecenzji się wywodzi, choć niczym kot, własnymi ścieżkami chodzi. Rządzi się własnymi prawami, nie przejmując się powtórzeniami. Niekiedy interpunkcję olewa - opisuje, jak czuje, nie tak, jak trzeba. Jest zlepkiem myśli, spostrzeżeń, zachwytów, pocztówką z podróży do książkowych bytów.
Historia jej powstania prosta, mało znana: twórczością pierwszej Czarownicy zainspirowana. Z drugiej Czarownicy zaklęcia zrodzona; trzeciej Czarownicy w pełni poświęcona.
Czasem brak jej sensu, czasem trochę smęci; czasem zauroczy, niekiedy zniechęci.
Popada chwilami ze skrajności w skrajność, więc czytasz Przybyszu na własną odpowiedzialność! :)
"PARABATAI to przyjaciel, który wybrał sobie Ciebie na swojego najlepszego przyjaciela, który uczynił waszą przyjaźń czymś trwałym. Taki ktoś na pewno Cię lubi i z pewnością nigdy nie będzie chciał przestać się z Tobą przyjaźnić." (Parabatajka = spolszczony Parabatai)
W dzisiejszej listocenzji o książce...
 
·         zwierzęco magicznej, rozbrykanej, bardzo niepoważnej
·         bez wulgaryzmów
·         pozbawionej scen erotycznych, bo konie to skromne istoty
·         raczej bez scen brutalnych
·         bez ryzyka łez, chyba że ze śmiechu
·         na którą warto wyłożyć trochę siana
·         którą poleca 7/10 koni

  
Droga Parabatajko,
stary rok pożegnany, zatem nie ma co biadolić, czas wejść porządnym galopem w nowy!  A jak powszechnie wiadomo albo i nie wiadomo, by zacząć rok z kopyta niezbędna jest krótka lekcja historii.  Oczywiście niekoniecznie prawdziwej! Zatem siadaj moja droga lady, bierz herbatę z porządną kostką cukru i poznaj historię jakiej z pewnością nie znałaś.
Dawno, dawno temu, w średniowiecznej Anglii, żył sobie król. Ale pewnego dnia umarł... Niech spoczywa w pokoju!
W imię zasady "Umarł król!  Niech żyje król!"  tron objął więc nowy, szesnastoletni władca, który... niestety też był umierający.
Czyż to nie lekka przesada?
Młody, chorowity król Edward nie miał potomka, ale miał za to kuzynkę, trochę zbyt oczytaną, jak na tamte czasy, lecz bardzo sympatyczną pannę - lady Jane Grey. Z braku laku postanowił więc uczynić ją królową. 
Ot tak, masz babko koronę!
Lecz przedtem musiał ją jeszcze wydać za mąż, a że głowę, bardziej od ślubu kuzynki, zaprzątała mu myśl o niezrealizowanym pocałunku,  to wydał ją za pierwszego kandydata, który się nawinął. Nie ze złośliwości,  broń Boże! Jakoś tak samo wyszło, że oddał ukochaną Jane w ręce lorda... konia - mówcie mu G.
Tak to właśnie załatwiają królowie: róbta co chceta, ja umieram.
Dziwne to były czasy,  pół ludzkie, pół zwierzęce,  trochę zatrute, ale okroszone taką dawką humoru, że mówiąc wprost, koń by się uśmiał! Historia ledwo to ogarnia, ja ledwo ogarniam i Ty też pewnie ledwo ogarniesz, ale gwarantuję, że zarżysz ze śmiechu nie raz!
I nie dwa!

 
" - Jesteś zapijaczonym rozpustnikiem, który... który... nie umie utrzymać konia w stajni!
- Szczerze mówiąc, to nie tam go trzymam."

Historycy z pewnością złapali się za głowy, gdy światło dzienne ujrzała (nie)prawdziwa opowieść o losach lady Jane Grey. A może po przeczytaniu książki niektórzy nawet złapali się za bolące ze śmiechu brzuchy? Wcale bym się nie zdziwiła, bo dla mnie jest to jedna z najzabawniejszych i najbardziej rozbrykanych książek wszechczasów.
Mówi się, że co dwie głowy to nie jedna, lecz w tym przypadku autorek było aż trzy, a bawiąc się w naprawianie historii... nabroiły za całe stado! Moja lady Jane to przeurocza, zgrabnie uknuta bajka dla małych oraz dużych dzieci, przy której nie sposób zachować powagę. Znajdziesz tu magię, zwierzęta i całą zgraję przesympatycznych bohaterów. Książka jest szalenie pozytywna i genialnie głupawa. Żadna tam wzniosła powieść, po prostu rozrywka w najczystszej postaci!
Zamiast obwieszać się podkowami i szukać czterolistnych koniczyn, w nadziei, że kupią Ci trochę szczęścia, lepiej weź książkę w swoje ręce i zaaplikuj sobie porządną dawkę radości w towarzystwie Mojej Lady Jane. Warto wygrzebać trochę siana na własny egzemplarz, a jak koryto puste to koniecznie pokopytkuj do biblioteki.
A po lekturze zapraszam do siebie - porżymy sobie razem przy cukrze!
No to wio!
 
"Gwiżdżę na królewski dekret. Nie mam czasu na pierdoły, książki czekają."



Twoja P.


6 komentarzy:

  1. Tak fajnie napisałaś o tej książce, że nie sposób się jej oprzeć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to naprawdę fajna książka, aż miło o takich pisać :)

      Usuń
  2. Ależ masz ciekawy sposób pisania recenzji! Chyba zachęciłabyś nawet najbardziej opornego czytelnika :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że się podoba :D Mam nadzieję, że więcej osób tak pomyśli i sięgnie po książkę ;)

      Usuń