Książkowe Zacisze
Witaj na blogu drogi czytelniku. Jeżeli jesteś tu nowy, to chcielibyśmy żebyś został z nami na dłużej.

Obsydian

Deamon Black jest wyniosły, arogancki i zabójczo przystojny. Chociaż Katy próbuję być dla niego miła, zielonooki sąsiad wprost doprowadza ją do szału. Jakie tajemnice skrywa rodzeństwo z naprzeciwka i czy znajomość z nimi jest, aby na pewno bezpieczna? Co takiego zrobiła Katy, że Deamon aż tak jej nie znosi?

Tematyka: obcy; nadnaturalne moce; romans; przyjaźń
Fabuła: przewidywalna; lekka
Brutalne sceny: występują
Sceny erotyczne: występują
Wulgaryzmy: raczej brak
Ryzyko występowania łez: brak
Czy warto mieć ją na półce: trudno powiedzieć

"Obsydian" to pierwszy tom znanej i uwielbianej przez rzesze czytelników serii w stylu paranormal romance. Już od dawna chciałam poznać tę historię, a stale rosnąca liczba pozytywnych opinii sprawiła, że wreszcie ta lektura zagościła na mojej półce. Byłam przekonana, że zakocham się w tej książce, no i oczywiście w tym słynnym Deamonie Blacku, od pierwszego wejrzenia.
Schematyczność tej powieści mnie dobiła.
Na początku poznajemy Katy, główną bohaterkę i jednocześnie narratorkę, która po śmierci ojca przeprowadza się z mamą na mały koniec świata. Okazuje się, że w sąsiedztwie mieszka rodzeństwo Blacków- przemiła Dee i jej brat dupek, za sprawą których nudne życie dziewczyny nabiera rumieńców. Deamon nienawidzi Katy, ale jednocześnie zachowuje się niczym jej anioł stróż i ewidentnie coś do niej czuje…
Tak, tak, to kolejne romansidło ze zwykłą dziewczyną i aroganckim przystojniakiem. Cały schemat odtworzony ponownie i poza romansem, który zdominował tę książkę, pojawiają się także przybysze z innej planety. Ogólnie nie było źle, ale jednak nie podzielam tego entuzjazmu i wielkiego uwielbienia, którymi inni darzą „Obsydian”. Dla mnie to trochę takie połączenie „Szeptem” i „Pięknych istot” (których właściwie nie doczytałam). Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia, czy stylu autorki, ale chwilami wydawało mi się, że fabuła się nie klei, bo jeden rozdział kończył się w jakimś ciekawym momencie, a kolejny zaczynał w zupełnie innym, co było trochę chaotyczne.
Mam wrażenie, że w historii opowiedzianej z punktu widzenia Katy, główną bohaterką jest klata Deamona Blacka z różnych punktów widzenia: Klata Deamona bez koszulki. Klata Deamona w koszulce. Klata Deamona, jako oparcie w trudnych chwilach. Do wyboru do koloru.
Katy, na pierwszy rzut oka, to równa dziewczyna, która kocha i recenzuje książki, nie jest zbyt popularna i powinno się ją od razu polubić. Jednak z drugiej strony ta postać tak irytuje, że nawet jej miłość do czytania nie jest w stanie tego zatuszować. Mam wrażenie, że ona cały czas ma jakieś problemy, ciągle gdzieś się potyka, upada, nie patrzy gdzie lezie i nieustannie Deamon musi wybawiać ją z opresji… Dla mnie to było wręcz męczące i chwilami miałam ochotę potrząsnąć tą dziewuchą, żeby się wreszcie ogarnęła. W nielicznych momentach Katy była naprawdę w porządku, ale jednak przez większą część książki drażniła mnie niemiłosiernie.
No i zdecydowanie przyjemniejszy temat, czyli Deamon Black. Ten bohater jest typowym aroganckim uwodzicielem i ma charakter, jak wielu innych, ale mimo wszystko może zawrócić w głowie. Na początku nie byłam do niego przekonana, ale z czasem się rozkręcił i chociaż nie dołączył do grona moich książkowych mężów, to jeszcze całkowicie go nie przekreślam. Deamon to zdecydowanie najprzyjemniejszy element tej historii!
Nie ukrywam, że „Obsydian” mnie zawiódł, bo po tak przychylnych recenzjach spodziewałam się czegoś wyjątkowo dobrego, a książka jakoś mnie nie porwała. Podobają mi się dialogi między głównymi bohaterami, ponieważ są lekkie i zabawne, ale już sama relacja Katy- Deamon wydaje mi się za bardzo naciągana.
I wreszcie najbardziej gorzka wisienka na przesłodzonym torcie, czyli beznadziejne zakończenie. Nie rozumiem, co tam się wydarzyło. Liczyłam na jakiś zwrot akcji, który spowoduje, że po prostu będę musiała sięgnąć po kolejny tom, a dostałam coś bezsensownego i płytkiego. Książka skończyła się w dziwnym momencie i szczerze mówiąc ten finał trochę mnie zniechęcił.
Powieść fajna i lekka, ale jednak zabrakło mi w niej czegoś wartościowego, bo sam romans nie do końca mnie przekonuje. Dodatek w postaci niektórych scen ukazanych z perspektywy Deamona, utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że właśnie on powinien być narratorem całej książki. Nie wiem czy chcę kontynuować tę serię, bo boję się, że w kolejnych częściach główni bohaterowie, jak to zwykle bywa, będą się stale kłócić i godzić, żeby ostatecznie być w końcu razem. Jeżeli ktoś zna powód, dla którego warto sięgnąć po drugi tom serii LUX, proszony jest o pozostawienie komentarza :)

Ocena Pauliny: 6,5/10

Paulina









3 komentarze:

  1. Przeczytałam kilka negatywnych recenzji, w tym po części Twoją i za każdym razem się przekonuję, że nie jest to książka dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
  2. POZDRAWIAM PAULINĘ, KAROLINY NIE!!!!!

    OdpowiedzUsuń